23.01.2015

Rozdział III ,,Bohater''



Dla pewnej Dominik, mojej wiernej fanki ♥

Z perspektywy Margo

Budzę się z ogromnym kacem i bólem głowy. Leże na podłodze w salonie. Świetnie. Wstaje, łapiąc się za głowę. Na kanapie śpi Ansel. Największy kujon w szkole się upił?
Próbuję coś sobie przypomnieć ,ale za nim cokolwiek do mnie dociera widzę jeszcze parę osób, śpiących na podłodze lub w fotelu. Idę do reszty pomieszczeń, przy okazji biorę ibuprom. Z tego co policzyłam w domu jest około siedem osób. Dobrze, że rodzice wracają jutro.
Wracam do salonu. Ansel już się obudził, siedzi na kanapie i lekko się do mnie uśmiecha. Ignoruje to,ale siadam obok niego.
-Pamiętasz coś? - pytam.
Minę ma poważną, jakby chciał ukryć swojego kaca. Wstydzi się , że pierwszy raz tak się nachlał?
-Co masz na myśli?
Dlaczego on musi zadawać te swoje kujońskie pytania?
-Wiesz co się stało, po tym jak Dornan namieszał z tym basenem? - próbuję ukryć irytację.
Chwilę mi się przygląda. Nie no zwariuję! Dlaczego go od razu nie wyrzuciłam, jak przyszedł?
Bo jesteś głupia, Margo karci mnie moja podświadomość.
-Weszłaś z Crystal do domu, potem wróciłaś i zaczęłaś pić tak jak...ja. - odpowiada zakłopotany.
-Boże! Ile ty masz lat, że wstydzisz się tego , że się upiłeś?
Normalnie jak z dzieckiem myślę.
Kończę tę żenującą rozmowę. Idę powoli budzić osoby , które są w moim domu. Elgrot też wstaję i mówi:
-Pomogę ci.
Uśmiecham się leciutko pod nosem, żeby tego nie widział.
Może jednak się co do niego pomyliłam?

Z perspektywy Diany

Siedzę z rodzicami i Amber przy stole i razem jemy śniadanie. Zawsze w weekend tak robimy. Nie wypiłam wczoraj dużo, ledwo jedno piwo. Gdybym wróciła pijana, miałabym szlaban mimo , że jestem pełnoletnia. I bądź tu mądry.
Wszyscy wesoło sobie rozmawiają ,ale ja w głowie mam tylko Crystal i Jamiego. Nie mogę się skupić. Nie chcę , żeby moja najlepsza przyjaciółka zakochała się w kimś tak bezlitosnym. Wczoraj był basen , co będzie w poniedziałek? Dornana stać na wszystko.
Dziękuję za śniadanie i idę do swojego pokoju. Miałam szukać ojca, ale widzę , że teraz trzeba zająć się Crystal. Biorę swojego białego iphona i wybieram numer Theo. Teraz,albo nigdy. Odbiera po drugim sygnale. Po jego głosie wnioskuję , że dopiero wstał. Dziwne , wczoraj nic nie wypił.
-Diana? 
-Cześć. Słuchaj musimy zrobić coś , żeby Crystal nie zakochała się w Jamiem.
-Dians, to niemożliwe. 
-Nazwałeś mnie , Dians?
-No co? Taka ksywa. 
-Wiem , że to ksywa. Zresztą nie ważne, Theuś.
-Nazwałaś mnie, Theuś?
-No co? To taka ksywa.
-Ha ha , bardzo śmieszne.
-Nie umiem pana rozśmieszyć ,panie James?
-Nie, panno Woodley.
-Dobra , mam plan.
-Plan, żeby twoja przyjaciółka uciekała przed uczuciami do Dornana?
-No tak!
-Ale...
-Żadne ale! Wchodzisz w to?
-Zawsze, panno Woodley.
Uśmiecham się sama do siebie i się rozłączam.
Jak na kogoś kto przyjaźnił się z Jamiem , Theo ma świetny charakter.
Jeszcze tylko znaleźć ojca i wszystko będzie dobrze. Będę mogła zająć się swoim życiem.

Z perspektywy Crystal

Jestem ubrana w jednoczęściowy niebieski strój kąpielowy. Po wczorajszym , jeszcze nie mam dość wody. Muszę się orzeźwić i przemyśleć pewne sprawy.
Wchodzę na skocznie. Na basenie nie ma dużo ludzi. Dziwne ,w końcu jest sobota.
Pływam odkąd skończyłam dwa lata. Woda zawsze pomaga oderwać się od rzeczywistości.
Skaczę , dłużej się nie zastanawiając. Wpadam do wody. Uderzam się w głowę. Ból jest niemiłosierny. Próbuję krzyczeć , woda przedostaje się do moich płuc. Krztuszę się. Nie mogę oddychać. To koniec? To nie może być koniec. Przecież potrafię! Potrafię!
Próbuję wydostać się na powierzchnię ,ale robi mi się czarno przed oczami. A jednak koniec.
I , gdy brakuje mi już sił i wiem , że nic nie mogę zrobić, ktoś obejmuje mnie w pasie i wypływa ze mną na powierzchnię. Czuję męską siłę. Otwieram powoli oczy. To Jamie. Uśmiecham się. Mój bohater...

Z perspektywy Jamiego

Wyciągam Crystal z wody i kładę ją powoli na podłogę. Udzielam pierwszej pomocy. Jednak ojciec miał rację. Zawsze może się przydać.
Ludzie zbierają się wokół nas. Ratownika nigdzie nie widać. Dobrze , że tu byłem. Nikt nie reaguję. To takie niedorzeczne. Reed otwiera powieki. Dzięki bogu! Podnosi lekko głowę i muska mnie w policzek.
-Bohater - szepczę i opada.
Zemdlała.

Z perspektywy Rosie

Uczę się w pokoju Crystal. Jej rodzice są w pracy a ona poszła na basen. Nie mogę się otrząsnąć po słowach Jaca. Miałam go za innego człowieka. Co ten Jamie robi z ludzi?
Brzęczy mi w kieszeni. Wyciągam z niej telefon. To Diana. Wzdycham.
-Co tam , mała? 
-Rosie, mam prośbę.
-No dajesz.
-Pogadasz w poniedziałek z Jacem? 
-Po co?
-Popytasz go o plan Dornana!
-A jeśli on nie ma żadnego planu?
-Theo sądzi , że ma.
-Nie pogadam z Jacem. Po tym co mi zrobił? Nigdy.
-Kurde , tu chodzi o Crystal! Rozumiesz?
-Nie będę rozmawiać z Jacem.
-No to weź się z nim jakoś zaprzyjaźń. Zawsze warto. Dla dobra Crystal.
-Nie warto. 
Rozłączam się. Diana mnie wkurza. Crystal sama potrafi o siebie zadbać do jasnej cholery!
Wolałabym oderwać Jaca od Jamiego...i chyba tak zrobię.

Z perspektywy Tiffany

Wczorajsza impreza, chyba wszystkim wywróciła w głowie. A przynajmniej mi. Czasami tęsknię za przyjaźnią z Liamem. Zawsze rozmawiałam z nim o wszystkim. Między nami nie było tematu tabu. Przed oczami ciągle mam nasz pocałunek sprzed kilku miesięcy.
Patrzę na telefon , który leży na moim biurku. Kusi mnie. Tak strasznie mnie kusi...
Biorę go do ręki i zaczynam pisać to co leży mi na sercu:
Pragnę znowu mieć cię przy sobie. Mówić ci o wszystkim i wysłuchiwać twoich rad. Nie mogę zapomnieć naszych spojrzeń w galerii ani pocałunku , który odmienił nam życie. Jesteś takim cholernym dupkiem , że nawet nie masz o tym pojęcia. 
Powiedz tylko słowo a wpadnę ci w ramiona...
Wpatruję się kilka sekund w to co napisałam. Chcę mi się śmiać. To bardziej w stylu Diany...Chcę usunąć to wszystko ,ale przypadkowo wysyłam do dwóch osób. Szlak! Liam i Jamie. Już zaczynam się szykować na totalną zagładę.

Z perspektywy Diany

Do mojego pokoju wchodzi mama. Może czas zacząć mówić jej po imieniu?
-Skarbie, znalazłam ci korepetytora z matematyki o którego kiedyś mnie prosiłaś.
Patrzę na nią zdziwiona.
-To było pół roku temu, jeszcze na początku 3 klasy.
-Nigdy nie jest za późno. - uśmiecha się. - Czeka na dole - mruga i wychodzi.
Zamykam laptopa, którego wcześniej miałam włączonego. Od rana piszę z Theo. Nasz mały plan, powoli rozkwita.
Schodzę na dół. W salonie stoi facet, co najmniej po czterdziestce. Rozpoznaję w nim coś znajomego. Jakbym go kiedyś widziała.
-William - podaje mi dłoń, którą uściskuję.
-Diana - odpowiadam.
Uśmiecha się do mnie szeroko. Zaczynam się bać.
Opowiada mi o korepetycjach. Mówi co będziemy robić i takie tam.
Zaczynamy pierwsze zajęcia.

                                                              
                                                                          Z perspektywy Crystal

Budzi mnie czyjaś głośna rozmowa. Ocieram oczy. Na początku nie wiem, gdzie jestem ,ale powoli moje oczy przyswajają się do otoczenia. To mój pokój. Widzę Jamiego i Rosie , kłócących się.
-Mówiłem , że ją obudzisz - Dornan mierzy wzrokiem Collins potem mnie.
Uśmiecha się. Robię to samo.
Widzę , że mam na sobie bluzę. Pachnie męskimi perfumami. Jest czarna i o wiele za duża. Czy dał mi swoją bluzę? To słodkie. Jestem wilgotna, a pod bluzą mam mój strój.
-Co się stało? - pytam , mimo iż wiem.
Chcę wiedzieć co on tam robił.
-Źle skoczyłaś. Akurat widziałem całe zdarzenie. Masz szczęście , że też pływam. Ratownika nie było więc , gdyby nie ja...
-Już nie udawaj wielkiego bohatera - przerywa mu Rosie , przewracając oczami.
Dornana wzdycha i milczy. Chyba pierwszy raz widzę go trzeźwego.
Do mojego pokoju wpada Teddy , krzycząc , że się obudziłam. Uśmiecham się.
-Rosie , zajmiesz się Teddym? Chcę pogadać z Jamiem. - proszę ją.
Collins kiwa głową i zabiera mojego brata z pokoju. Zostaje sam na sam z Jamiem.
-Jamie, co robiłeś na basenie?
-Mówiłem , pływam. - wzrusza ramionami.
Nie wierzę mu ,ale nie drążę tego tematu dalej.
-Dziękuję za wszystko.
Dornan przybliża się do mnie.
-Ładnie wyglądasz w tej bluzie - uśmiecha się nieśmiało.
Jamie Dornan nieśmiały? Nic mnie już nie zdziwi.
-Możesz ją wziąć - dodaję po chwili.
-Nie mogę , jest twoja.
-Teraz twoja .
-Niech ci będzie - wzdycham.
Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę wbić się w jego usta. Jamie ma problemy. Słowa Theo mnie dobijają.
-Powinnaś wziąć prysznic, żeby zmyć chlor z basenu. Zdążyłem tylko dać ci moją bluzę i zapakować do samochodu. - mówi - Jeśli chcesz mogę ci pomóc - dodaję uśmiechając się szatańsko.
No i wrócił stary Jamie.
Śmieje się.
-Po moim trupie.

xxx

Cześć, mam nadzieję , że rozdział się podoba chociaż trochę mi nie wyszedł. Błędy jak zawsze poprawię potem...
Trochę mi smutno , że nikt nie komentuję no ,ale cóż..mówi się trudno.
Do następnego!

#CV.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)) Dla ciebie to nic a dla mnie bardzo wiele ♥

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Szablonovo Orbitka