31.01.2015

Rozdział VI ,,Pewna propozycja''

 

Dedykuję ten rozdział samej sobie, bo nikt tego nie czyta ;)

Z perspektywy Crystal

Wpatruję się w biały sufit w swoim pokoju. Czuję się rozdarta. Nie rozumiem sposobu własnego myślenia tak jak i samej siebie. Z jednej strony Jamie nic dla mnie nie znaczy, ale z innej czuję się przy nim cholernie dobrze.
Patrzę na zegarek, stojący na mojej szafce nocnej. Jest 7.05. Podnoszę się z łóżka , czując jak kręci mi się w głowie. Podchodzę do okna, żeby trochę przewietrzyć pokój. Zimny powiew wiatru, bawi się moimi włosami.
Przenoszę wzrok na podłogę, gdzie mam zamiar zobaczyć Rosie. Jednak nie ma ani jej , ani jej materacu. Dziwne.
Chcę do niej zadzwonić ,ale zanim mam zamiar szukać telefon , widzę jego kawałki na podłodze. Zaczynam je zbierać , żeby nikt z mojej rodziny, ich nie znalazł. Będę musiała skombinować kasę na nowy telefon.
Gdy wszystko jest wysprzątane postanawiam iść po telefon domowy, który znajduję się na dole w salonie. Biorę go i wystukuje numer Rosie. Jeśli chodzi o numery telefonów to mam do nich dobrą pamięć. Za pierwszym razem nie odbiera więc próbuję dalej. Cisza.
Wzdycham i wracam do swojego pokoju, żeby się trochę ogarnąć. Otwieram szafę i na pierwszy rzut oka , widzę czarną bluzę. TĄ bluzę. Biorę ją i przykładam do nosa. Nadal go czuję.  Przyciskam ją do klatki piersiowej i zamykam oczy, marząc o tym jakby wyglądało moje życie z nim. Odpycham wszelkie myśli i biorę się w garść.
Ostateczne wybieram zieloną koszulę i jeansy. Do tego średni makijaż.
Prostuje swoje krótkie czarne loki i ubieram czarną skórzaną kurtkę. Przyglądam się w dużym lustrze w swoim pokoju.  Wyglądam jakoś inaczej.  Poprawiam włosy i biorę kluczki do auta mamy. Mam nadzieje , że nie będzie zła.
Parkuję pod szkołą. Jamie stoi oparty o swój motor z poważną miną. Jego koledzy wyglądają tak samo. Wychodzę z samochodu i zamykam go. Idę w stronę szkoły, nie patrząc się na innych a zwłaszcza na Dornana.
-Crystal! - słyszę za sobą krzyki.
Odwracam głowę. Jamie biegnie w moją stronę. Właśnie tego chciałam uniknąć!
Zakładam kosmyk włosów za ucho.
-Cześć - mówi , gdy znajduję się już wystarczająco blisko mnie.
Patrzę na jego śliczną twarz. Uśmiecha się delikatnie. Ubrany jest tak jak zazwyczaj.
-Nie chcę gadać o swoich uczuciach, Jamie. Śpieszę się - chcę go jak najszybciej spławić
-Coś się stało? - próbuję wziąć moją dłoń ,ale chowam ją do kieszeni.
Specjalnie przygryzam wargę wiedząc jak rozpraszająco działa to na facetów.
-Nie rób tego - mruczy i próbuję dotknąć mojego policzka.
Łapie go za rękę i kręcę głową.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić - warczę. - A teraz przepraszam , muszę znaleźć   Rosie - uśmiecham się sztucznie.
Teraz to ja podjęłam tę grę.
-Pomogę ci - mówi lekko oszołomiony, moim zachowaniem.
-Poradzę sobie.
Odchodzę i nagle czuję , że mnie olśniło. Rosie jest w kąciku woźnego. No przecież!

Z perspektywy Diany

-Czyli Crystal jest zakochana w Jamiem? - pyta mnie Theo.
Stoimy przy jego szafce.
-Oczywiście, że tak! Theo, to posunęło się za daleko. Trzeba coś zrobić.
Czuję ogromną nienawiść do Jamiego. Zrobił z Crystal niewolnicę, grającą na jego zasadach.
Theo kręci głową.
-Co chcesz zrobić?
Myślę nad jego pytaniem i nic nie przychodzi mi do głowy. Chociaż...
-Wiem! - krzyczę. - Ty.
-Co ja?
-Ty rozkochasz w sobie Crystal.
James wybucha niepohamowanym śmiechem.
-Żartujesz? - pyta sprawdzając moją minę. - Nie żartujesz , prawda?
Uśmiecham się szeroko.
-Ja nigdy nie żartuje, panie James.
-Nie no, Diana, błagam! Wymyśl coś lepszego. Może po prostu się z nią zaprzyjaźnię? Ona się we mnie nie zakocha.
-Jesteś przystojny, dlaczego miałaby się nie zakochać? - pytam ,ale po chwili tego żałuję.
Teraz to Theo uśmiecha się szeroko.
-Przystojny? - unosi jedną brew na znak rozbawienia.
Oblewam się rumieńcem.
-Nie? Tak? Nie wiem - próbuje z tego jakąś wybrnąć.
James podnosi rękę i przykłada ją do mojego policzka. Głaszcze go delikatnie a ja zastanawiam się po co to robi. Obiecał mi coś. Ma się we mnie nie zakochać.
-Ty też jesteś bardzo ładna - szepczę prosto do mojego ucha.
-Miłość jest tylko w wierszach, Theo - mówię.
Theo odsuwa się momentalnie jakby coś sobie przypomniał. Ufff, już myślałam , że cały czas będę musiała wyglądać jak burak.
-Przepraszam.
-Wróćmy do planu, dobrze?
Kiwa głową.

perspektywy Rosie

Czuję na sobie czyjś dotyk. Powoli otwieram oczy. Crystal dotyka mnie za ramie i uśmiecha się czule. Rozglądam się po pomieszczeniu w którym się znajduję. Znam je bardzo dobrze.
-Dlaczego nie wróciłaś na noc?
Siadam i spuszczam głowę na dół.
-Sama nie wiem. Wolałam zostać sama. Ty masz i tak za wiele problemów. Na przykład Jamie.
Patrzę na swoje dłonie. Mam poobgryzane paznokcie. Nie wiem czy martwić ją swoim ojcem.
Crystal bierze głęboki wdech.
-Przestań - nakazuję.
Spoglądam na nią spode łba.
-Taka jest prawda, Cryst.
Przez chwilę patrzymy na siebie w milczeniu. Może to nawet dobrze? Nie muszę się martwić tym , że ukrywam przed nią fakt ,że to przez ojca się tu znalazłam. Nie chce wracać ani do Crystal ani do domu. Nie wiem co ze sobą zrobię. Chyba pójdę pod most tak jak chciałam zrobić to dwa tygodnie temu, kiedy Crystal, zaproponowała mi nocleg u siebie. Wreszcie przerywam tą niezręczną ciszę.
-Życie jest popieprzone.
Reed śmieje się cicho.
-I to bardzo.

Z perspektywy Alice

Szybkim krokiem dochodzę do szkoły. Lekcja zaczyna się za pięć minut. Cholerny budzik!
Chcę wejść do środka, ale nagle przede mną pojawia się Taylor ze swoimi złowieszczym uśmieszkiem na twarzy i tamuje mi drogę. Chyba chcę jeszcze raz dostać w twarz. Nigdy się nie spóźniłam , a jak mam już się spóźnić to przynajmniej ,nie przez niego.
-Boże, człowieku , czego ty chcesz? - wzdycham.
Lautner nie przestaje się uśmiechać. Zerkam na zegarek, który mam na ręce. Trzy minuty.
-Alice, słońce, mam pewną propozycję.
Otwieram szeroko oczy z niedowierzanie. Propozycję? Co za drań!
-Śmieszny jesteś - próbuję jakoś przedostać się do środka , lecz bez skutecznie.
Dzwoni dzwonek. Teraz musi zejść mi z drogi, ponieważ wszyscy, którzy są na zewnątrz , muszą dostać się do środka.
-Jeszcze pogadamy - rzuca i otwiera przede mną drzwi. - Panie przodem - uśmiecha się.
-Nie dziękuję - mówię pod nosem i biegiem udaję się na zajęcia.

Z perspektywy Margo

W przerwie na lunch , udaje się na stołówkę razem z Tiffany i Liamem. Kupujemy sobie po hamburgerze i siadamy przy stoliku pięcioosobowym. W oddali widzę Jamiego siedzącego z Taylorem i Jacem. Co ja bym dała za to , żeby choć raz na mnie spojrzał!
-Margo czy ty i Jamie...no wiesz? - pyta mnie Tiff.
Patrzę na nią.
-On w głowie ma tylko Crystal.
Liam wymienia spojrzenia z Tiffany. Oboje milczą.
-No co?
-Nic - Liam otwiera colę , którą sobie kupił.
No i jak na zawołanie Crystal wchodzi do stołówki. Patrzy na mnie a potem na Tiffany. Ostatecznie siada z Dianą i Theo.
-Pokłóciłyście się? - pytam Tiffany.
Dziewczyna poprawia włosy.
-Tak , jakby.

Z perspektywy Rosie

Po wszystkich lekcjach a było ich osiem, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wszyscy już rozeszli się do domu. Crystal próbowała mnie przekonać , żebym nadal u niej nocowała, ale ja powiedziałam , że nie i przyjdę po swoje rzeczy gdzieś wieczorem.
Wychodzę pod szkołę i od razu tego żałuje. Znowu tu jest. Mam ochotę się rozpłakać.
-Tak, myślałem. A teraz słuchaj - ciągnie mnie za rękę w stronę samochodu. - Wracasz do domu i zapominamy o sprawie, zrozumiano?
Czy ten koszmar się kiedyś skończy? Nie mam nawet siły mu odpowiedzieć a co dopiero krzyknąć. Ostatecznie kiwam głową. Przecież i tak prędzej czy później to musiało się stać.
Gdy mam już wejść do samochodu , ktoś rzuca się na mojego ojca, który ląduje na chodniku. Nawet nie mam zamiaru przerywać ,,temu komuś''. Mój ojciec dostaje cios za ciosem a ja mam ochotę krzyczeć z radości. Wokół nad zbierają się ludzie , którzy odciągają mojego zbawiciela od nieprzytomnego ojca. Dopiero teraz spostrzegam , że to Jace. Jace Wayland mnie uratował.
-Uciekajmy - podchodzi do mnie i bierze mnie za rękę.
Biegniemy w stronę jego motoru. Szybko podaje mi kask. Gdzie ma zamiar ze mną pojechać? Zresztą co mnie to obchodzi. Ważne , że jestem bezpieczna. Tylko to się liczy.

Z perspektywy Alice

Taylor nie zdążył porozmawiać ze mną o swojej ,,propozycji'' w szkole więc pofatygował się do mnie do domu. Na szczęście moich rodziców nie ma. Siadamy na kanapie w salonie.
-Co jest takiego ważnego , że masz czelność przychodzić do mnie do domu? - staram się unikać z nim kontaktu wzrokowego , dlatego patrzę na swoje paznokcie.
Dziwi mnie to ,że nagle zainteresował się moją osobą. Gdy byłam w nim zauroczona nawet na mnie nie patrzył a teraz , gdy to wszystko minęło...
-Tak jak mówiłem, mam propozycję - uśmiecha się szatańsko.
Już ja widzę jak zaciera rączki.
-Po pierwsze: nie dam wciągnąć się w żadne narkotyki, albo seks a po drugie: gówno obchodzi mnie twoja propozycja.
-Dlaczego zawsze obstawiasz najgorsze?
-Bo po tobie można spodziewać się tylko najgorszego.
Zaczynam się martwić swoją nagłą , pewnością siebie. Kiedy ja zdążyłam się tak zmienić?
-Alice, chodzi mi o pomoc w nauce - gdy słyszę te słowa mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
Ale patrzy na mnie tak poważnym wzrokiem , że zaczynam w to wierzyć.
-Mam ci pomóc w nauce? I co będę z tego miała?
-Nie wiem, co byś chciała?
Co bym chciała? 
-Przestaniesz być chamem - oznajmiam.
Mierzy mnie wzrokiem.
-Jestem chamem?
-I to jakim! - krzyczę.
Wyciąga dłoń, którą uściskuję.
-Stoi - mówi a ja się mimowolnie uśmiecham.

Z perspektywy Crystal

Ciekawa jestem co biedna i poszkodowana Tiffany Maxwell naopowiadała o mnie moim znajomym , że teraz nie chcą ze mną gadać. Na miłość boską to tylko JAMIE DORNAN! Do cholery , chyba mogę wybierać sobie kolegów, prawda? No dobra Jamie nie jest moim kolegą, sama nie wiem kim lub czym dla mnie jest.
Wzdycham i przełączam na HBO. Może jakiś dobry film , poprawi mi humor. Nie mija minuta i słyszę dźwięk telefonu domowego. Odkładam pilota i wstaje , żeby odebrać. Po głosie słyszę , że to roztrzęsiona mama.
-Crystal dlaczego nie można dodzwonić się do ciebie na komórkę?
-Mam wyłączoną. Co jest?
-Teddy zemdlał na treningu piłki nożnej! Jedziemy za karetką do szpitala!
-Żartujesz? Boże , mamo to nie może być prawda.
-Skarbie, przyjedź jak najszybciej!
-Mój sen się nie spełni , prawda?
-Życie jest czasami niesprawiedliwe, skarbie.

xxx

Witajcie, od razu chcę wam powiedzieć bez obijania w bawełnę , że widzę iż ten blog nie jest po prostu potrzebny xd i tak tego nikt nie czyta. 
Jeśli nic się nie zmieni po prostu go usunę. Nie będę pisać dla samej siebie.
Mówcie sobie co chcecie ,ale jestem naprawdę wkurzona , zależy mi na tym blogu.

#CV.


25.01.2015

Rozdział V ,,Milion kawałeczków"


Dla osób, które chcą by ten rozdział był zadedykowany właśnie nim :))


Z perspektywy Diany

Kilka dni po całym zdarzeniu z Crystal i Jamiem ja , Rosie i Reed idziemy do szkoły. Mój plan z Theo się powodzi. Crystal unika Dornana, ale cały czas chodzi zamyślona i roztargniona.  Co ten człowiek z nią robi?
Rosie cały czas próbuje rozluźnić atmosferę  między nami, ale Crystal jest już daleko myślami stąd. Wzdycham.
-I do tego muszę siedzieć z tym idiotą Jacem. Wiecie jakie to trudne?  - Collins kontynuuję swój monolog, żeby zwrócić uwagę Reed.
Bez skutecznie.
Gdy dochodzimy do szkoły, mamy dwanaście minut do rozpoczęcia pierwszej lekcji. Naszą uwagę przykuwa całująca się para. To Tiffany i Liam. Uśmiechamy się z Rosie. Crystal wbiega do szkoły, nic nie mówiąc.
Coraz bardziej czuję , że zakochała się w Jamiem ,ale nie mam pojęcia co mam zrobić z tym faktem.

Z perspektywy Margo

-Nie chcę być daleko od Crystal, rozumiesz? To ona jeszcze trzyma mnie przy życiu. Gdy nie ma jej obok staczam się i nadal wracam do punktu wyjścia.
Jamie przeczesuję ręką swoje włosy. Od kilku dni wygląda jak chodząca śmierć. I to wszystko przez jedną małą istotkę.
-Kurde, facet weź się za siebie. Ona nie może mieć na ciebie aż tak wielkiego wpływu. Ty jej nawet za dobrze nie znasz – próbuję przymówić mu do rozsądku.
Dornan kręci głową.
-Znam ją wystarczająco – rzuca ostro.
Przewracam oczami.
-Nie warto się z nią zadawać. Popatrz co z tobą zrobiła - wskazuję na niego ręką. 
Chłopak wstaje. Chyba go wkurzyłam.
-Wal się – mówi i odchodzi.
Kurde czy ja zawsze muszę wszystko zepsuć?
Wstaje, biorę swoją torbę i idę do klasy. Po drodze wpadam na kujona. Uśmiecha się do mnie ,ale ja klnę pod nosem i wymijam go.

Z perspektywy Crystal

Zamiast na pierwszą lekcję idę do sali z instrumentami. Siadam przy dużym, drewnianym fortepianie. Przypominam sobie kołysankę , którą zawsze grała mi mama przed snem i przy okazji nauczyła.  To jedyne co potrafię.
Gram wczuwając się coraz bardziej. Każdy dźwięk jest delikatny. Moje palce przesuwają się z klawisza na klawisz. Zamykam oczy i wyobrażam sobie niebo pełne czarnych ptaków.
Drzwi otwierają się a ja odskakuję od fortepianu jak oparzona. Odwracam głowę, otwierając oczy. To Jamie. Wstaję i zamykam pokrywę instrumentu.
Dornan ma potargane włosy i sińce pod oczami. Pod czarną skórzaną kurtką widać jego czarny T-shirt , który jest trochę pomięty. To przeze mnie doprowadził się do takiego stanu?
-Crystal, przepraszam – odzywa się pierwszy, podchodząc do mnie blisko.
Dzieli nas kilka centymetrów. Gdyby chciał mnie pocałować, mógłby to zrobić.
-To co nas łączy jest dziwnie wyjątkowe – mówię cicho zachrypniętym głosem.
Chłopak uśmiecha się i dotyka delikatnie mojego policzka. Głaszczę go.
-Zgadzam się – odpowiada. – Cały czas o tobie myślę, nie mogę spać w nocy. Tak strasznie na mnie działasz – ostatnie słowa wypowiada szeptem.
Odejdź od niego, odejdź szepczę moja podświadomość. Oj , zamknij się.
Do sali nagle wpada Diana. Krzywi się na widok Jamiego i mnie.  
-Crystal, chodź na lekcję – rzuca.
Kręcę głową.
-Kurde, Jamie czy do ciebie nic nie dociera?! Zostaw ją w spokoju! – krzyczy na Dornana , który zabiera rękę z mojego policzka.
-Diana! – besztam ją.
Jamie wkłada mi jakąś małą karteczkę do ręki, tak, żeby Woodley tego nie widziała. Ściskam ją bardzo mocno wiedząc , że to co jest tam napisane, ma szczególną wartość.
Dornan nic nie mówiąc , wychodzi wkurzony. Ja też jestem wściekła. Mam ochotę udusić ją gołymi rękami. Zawsze musi wpieprzyć się w nie swoje sprawy.
-Ja pierdziele, Diana zajmij się wreszcie swoim życiem, co?
Diana podchodzi do mnie.
-Crystal, czy ty wiesz w co się pakujesz?
-Tak ,wiem. Jestem dużą dziewczynką – przewracam oczami.
-Okej, więc przepraszam – mówi cicho, tak , że ledwo ją słyszę.
Dzwoni dzwonek, co oznacza koniec pierwszej lekcji. Wymijam przyjaciółkę i wychodzę.

Z perspektywy Tiffany

Razem z Liamem idziemy na stołówkę. Jestem taka szczęśliwa, że nie potrafię wyrazić tego słowami. Kupujemy sobie po butelce soku pomarańczowego i siadamy przy stoliku czteroosobowym . 
Przychodzi Crystal,  wyraźnie zdenerwowana. Siada obok mnie i bierze mój sok. Otwiera go i upija łyk po czym mi oddaje.
-Ejj –  krzywię się, udając obrażoną.
-Mam dość wszystkich tych, którzy mówią mi co mam robić – mówi zdenerwowana.
-Jeśli chodzi o Jamiego, to mają rację – odzywa się Liam.
Patrzę na niego wzrokiem ,,co ty robisz?’’
Hawthorne wzrusza ramionami a Crystal wybucha histerycznym śmiechem. Przyznam , że nie widziałam jej jeszcze w takim stanie.
-Boże, Tiff  związałaś się z bezczelnym gościem.
Patrzę na nią zdziwiona.  Teraz to się wkurzyłam. Liam się nie odzywa tylko patrzy na nią jak na jakąś idiotkę.
Reed wstaje i wychodzi ze stołówki zostawiając nas w totalnym szoku.

Z perspektywy Jamiego

Na kartce , którą dałem Crystal pisało ,,Po 2 lekcji przyjdź pod szkołę’’. Mam zamiar z nią wreszcie szczerze porozmawiać. Bez ludzi , którzy by nam przeszkadzali.
Stoję oparty o swój motor. Wreszcie dzwoni dzwonek.  Crystal wybiega ze szkoły i szuka mnie wzrokiem. Macham do niej. Dziewczyna uśmiecha się i zaczyna iść w moją stronę. Biorę głęboki wdech i przeczesuje swoje zmierzwione włosy.
Nareszcie stoimy twarzą w twarz. Biorę ją za rękę.
-Idziemy się przejść? – pytam masując jej knykcie.
-Oczywiście.
Idziemy alejką, wśród drzew, trzymając się za ręce.  
-Gdy nie ma cię obok, staczam się – zaczynam.
Dziewczyna zatrzymuję się. Staję przede mną i mierzy mnie wzrokiem.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
No właśnie co chcę przez to powiedzieć?
-Czuję do ciebie coś wyjątkowego.
-To wszystko jest pokręcone, Jamie. Nie znamy się za długo, nic o tobie nie wiem. Powiedz mi jedno. Czy to twoja kolejna gra?
Jej oczy błagają mnie o prawdę.
-Skończyłem z tym , gdy cię poznałem – przełykam ślinę.
Reed kręci głową i zaczyna się wycofywać po czym puszcza się pędem.

Z perspektywy Rosie

Zaczyna się czwarta lekcja. Muszę siedzieć z Jacem, który cały czas mnie rozprasza.  Chyba nie żartował z tymi cyckami.
Biorę się w garść. W końcu chcę go odseparować od Jamiego. A jeśli nic nie zacznę robić, to będzie za późno.
-Dlaczego zadajesz się z Jamiem? – pytam , gdy pani od matematyki pisze coś na tablicy.
Wayland robi poważną minę , jakby to pytanie go trochę zabolało.
-To nie twój interes.
Takiej odpowiedzi właśnie się spodziewałam.
Pani nas upomina, ale ja mimo wszystko próbuję dalej.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
Jace udaje , że mnie nie słyszy i przepisuję do zeszytu to co jest na tablicy.
Przecież wiedziałam , że tak będzie, po co robię z siebie idiotkę?
Gdy kończy się lekcja, wychodzę na korytarz. Oczom nie wierze. Obok szafek stoi mój ojciec. Co on do cholery tu robi?
Zauważa mnie i podchodzi. Bierze mnie za ramie.
-To boli – mówię głośno.
Wyprowadza mnie na zewnątrz.
-Czego chcesz? –warczę.
-Masz wrócić do domu , gówniaro , zrozumiałaś?
-Przecież sam mnie wyrzuciłeś, nie pamiętasz?
-No i co? Teraz chcę , żebyś wróciła!
Wyrywam rękę i zaczynam biec.
-Wracaj tu! – słyszę za sobą jego krzyki.
Gdy jestem już daleko od szkoły zaczynam płakać.

Z perspektywy Tiffany

Po lekcjach wracam do domu. Liam nie mógł mnie odprowadzić bo ma jakiś trening. Idę przez park, słuchając piosenek na swoim iPodzie. Nagle czuję , jak ktoś dotyka moje ręki. Ściągam słuchawki i widzę , że to Jamie. Jeszcze jego mi trzeba. Może Crystal go nasłała?
-Dostałem twojego smsa w sobotę – uśmiecha się szyderczo.
A jednak. 
-Nie wiem o czym mówisz – przyśpieszam kroku.
Bez skutecznie.
Dornan śmieje się.
-To nie był dobry pomysł na podryw.
Zatrzymuje się i patrzę na niego.
-Odwal się, Dornan, dobrze?
-Bo co naślesz na mnie swojego kochasia? Może mu powiem , że działaś na dwa fronty , co?
Nie mogę uwierzyć. Jak Crystal , może zadawać się z takim dupkiem?
-A może ja powiem , Crystal , że mnie straszysz, co? – przyjmuje jego ton.
Jamie marszczy brwi i podnosi ręce na znak , że się poddaje.  
Odchodzę , zostawiając go z tyłu.

Z perspektywy Diany

Dzisiaj mam zajęcia z korepetytorem z matmy. Coraz bardziej podejrzewam , że skądś go znam, ale nadal nie wiem skąd.
-Mogę cię o coś spytać?
-Oczywiście – uśmiecha się. – To coś związane z matematyką?
-Nie do końca.  Masz dzieci?
Może jestem trochę nachalna, ale on mi kogoś przypomina.
Widzę , że jest trochę zakłopotany ,ale odpowiada mi.
-Nie , nie mam. Możemy wrócić do lekcji?
-Tak.
-Dobrze. Pójdę do toalety i zaraz wracam.
Gdy wychodzi ,przeszukuje mu torbę. Nie ma żadnego dowodu osobistego ani nic w tym stylu. Odkładam torbę akurat kiedy wchodzi do salonu. Chyba nie zauważył.

Z perspektywy Crystal

Moja mama uważa , że coraz bardziej zamykam się w sobie. Co za bzdura.
 Nie chcę z nikim dzisiaj rozmawiać. Rosie nadal nie ma a już skoczyły się lekcję. Zresztą , co mi do tego. Ona też jest przeciwko mnie, tak jak wszyscy!
Słyszę piosenkę Beatlesów. To mój telefon. Podchodzę do biurka. Dzwoni Tiffany. Chcę mnie przeprosić?
-Tak?
-Wiesz co ci powiem , Crystal? Masz czelność obrażać mojego chłopaka a twój jest dokładnie taki sam i jeszcze gorszy!
-Ale ja nie mam chłopaka.
-Jamie mnie dzisiaj szantażował. Nie wybaczę ci tego.
Rzucam telefonem o ścianę. Widzę jak roztrzaskuję się na milion kawałeczków. Czuję , że się staczam. Tak samo jak Jamie, kiedy nie ma mnie obok niego. Zakrywam twarz dłońmi. To silniejsze ode mnie. Gdy mrugam łzy wydostają się na zewnątrz.  Pierwszy raz płaczę przez faceta, do którego nie wiem co czuję.


 xxx

Tak wiem, jestem chora psychicznie. No ,ale to już ostatni rozdział. Przez co najmniej tydzień nie będzie następnego.
Jeszcze w tym tygodniu, chodzę do szkoły i będę miała ferie , więc postaram się duuużo napisać przez ten czas wolnego. :))
To do zobaczenia! ♥

#CV.




24.01.2015

Rozdział IV ,,Dług wdzięczności''


Dla osób , które uważają , że to opowiadanie jest ,,fajne''. :D (czyli pewnie dla nikogo xd)


Z perspektywy Crystal

W poniedziałek przed biologią, postanawiam poczekać na Jamiego przed szkołą. Wzrokiem mierzę , każdą osobę , która wchodzi do szkoły.
Od soboty Dornan stał się głównym bohaterem moich myśli. Widzę , że się zmienia i chcę mu w tym pomóc. Coś ciągnie mnie do niego, jest taki tajemniczy.
 Mam dzisiaj na sobie jego, znaczy teraz moją, czarną bluzę. Nie obchodzi mnie , że jest za szeroka i duża.  Może przynajmniej tym będę mogła się mu odwdzięczyć. Ale dalej nie wierze mu , że pływa. Może mnie śledził?
Odpycham od siebie te myśli. Jamie Dornan śledzi dziewczyny? To bardziej one śledzą jego. W końcu jest obiektem westchnień. 
Widzę Diane. Idzie w moją stronę. Pewnie zasypie mnie masą pytań. To , że ona nie lubi Dornana (dobra, większość moich znajomych go nie lubi) to nie znaczy , że ja będę trzymać się od niego z daleka, zwłaszcza, że mi pomógł. Zaciskam zęby.
-Siemanko – uśmiecha się do mnie na powitanie i bierze mnie w ramiona. – Jak się czujesz? – odrywa się ode mnie.
-Rosie ci powiedziała? – marszczę brwi.
-O czym? – nie wiem czy udaję ,ale wychodzi jej to naprawdę dobrze.
Opowiadam jej o całym zdarzeniu na basenie w sobotę. Woodley krzywi się.
-Czekasz teraz na niego? 
Minę ma poważną. Dlaczego nie odpuści?
-Tak.
-I masz na sobie jego bluzę? Spałaś z nim?
Śmieję się.
-Nie, nadal jestem dziewicą i mam zamiar nią jeszcze pobyć. Dlaczego w ogóle pomyślałaś , że wpakowałam mu się do łóżka? Przecież mnie znasz. Między nami nic nie ma, po prostu mam teraz wobec niego dług.
Widzę na jej twarzy ulgę. 
-Boże , myślałam , że ten drań cię omotał. Dzięki Bogu! 
-Pamiętam , jeszcze co powiedział mi Theo, Diana. 
-I dobrze. Radzę ci na niego uważać. 
W oddali , Jamie idzie ze swoimi kolegami – Jacem i Taylorem. 
Lekko się uśmiecham. Diana , chyba to zauważa i otwiera buzię , żeby coś powiedzieć ,ale ja odchodzę od niej i idę w stronę Dornana. Otulam się rękami. Nadal czuję jego zapach na bluzie. Boże, to takie podniecające. 
Jamie patrzy na mnie i się uśmiecha. Stoimy twarzą w twarz. Jace i Taylor odchodzą , zostawiając nas samych.
-Hej, wszystko w porządku? – pyta czule.
Rozpływam się. Dlaczego on zaczął tak na mnie działać? To żałosne.
-Tak – odpowiadam stanowczo nie dając niczego po sobie poznać.
Patrzy na moją bluzę i uśmiecha się szeroko. Widzę jego śliczne , białe zęby.
-Widzę , że ci się spodobała – komentuję.
-Chciałam ci jeszcze raz podziękować, Jamie – mówię.
-Już mi dziękowałaś. 
-Ale chcę ci się jakoś odwdzięczyć.
-Wystarczy mi , że jesteś – odpowiada nie patrząc mi w oczy. – ,że nic ci się nie stało – dodaje.
Robię się szkarłatna na twarzy. Czy takie słowa  właśnie wypłynęły z ust największego buntownika w szkole? 
Sytuacja zrobiła się niezręczna. Nie wiem co mogłabym mu odpowiedzieć. Dornan cały czas patrzy na swoje buty. Chyba trudno było mu powiedzieć mi to prosto w oczy. 
-Spójrz na mnie – chyba zabrzmiało to jak rozkaz.
Podnosi głowę i patrzy mi prosto w oczy. 
-Dziękuję – mówię uśmiechając się.
Jamie to odwzajemnia. Słyszymy dzwonek na lekcję. Jak spóźnię się na biologie, Pan Johnson mnie zabije! 
-Daj mi rękę – nakazuję Dornan.
Patrzę na niego pytająco i podaje mu swoją dłoń. Bierze ją i ściska bardzo delikatnie. 
-Wybór należy do ciebie. Albo biegniemy na biologię , albo zrywamy się i jedziemy moim motorem na przejażdżkę. 
Nie wiem czy mówi prawdę , czy to jakieś żarty. On chcę gdzieś ze mną pojechać? Właśnie ze mną? Przecież jest tyle ładniejszych dziewczyn…
-Crystal, ufasz mi? Przecież nic ci nie zrobię. Chciałaś mi się odwdzięczyć , więc możesz to zrobić. 
Kiwam głową. Raz się żyję.  Znowu uśmiecha się szeroko i podchodzimy do jego motoru. Podaje mi kask, który biorę niepewnie. Siadam za nim, obejmując go mocno w pasie.
-Gotowa? – pyta włączając silnik.
-Oczywiście.
Odjeżdżamy.

Z perspektywy Alice

Pan Johnson , skończył czytać właśnie listę obecności. Siedzę w ostatniej ławce w środkowym rzędzie i rysuję po ławce. 
-Dobrze a teraz czas na przesadzenie – uśmiecha się szatańsko.
Wszyscy są oburzeni.
-No co? Mam do tego prawo. Jestem waszym wychowawcą, zapomnieliście?
-Ale jaki jest sens przesadzania? – wyrywa się Taylor.
Odkąd walnęłam go w twarz, nawet na mnie nie patrzy. 
Pan Johnson , patrzy na niego oczami rozbawienia.
-Po to ,aby popatrzeć na wasze śliczne miny, oburzenia. Panie Taylor usiądzie sobie pan z panią….Alice. 
Gdy słyszę swoje imię momentalnie podnoszę głowę. Ja mam siedzieć z chłopakiem , którego walnęłam w twarz? Przecież on rozpęta mi piekło. 
Lautner wybucha śmiechem a ja robię się czerwona na twarzy, ponieważ wszyscy na mnie patrzą.
-Koniec tej zabawy Lautner! – warczy Johnson. – Proszę do ostatniej ławki, do panny Alice i bez gadania! 
Taylor klnie pod nosem i przenosi swoje rzeczy do mojej ławki. Odsuwa się krzesłem jak najdalej ode mnie. 
-Dobrze. Kto następny? Ahh, no przecież. Pan Jace. Z kim chciałby pan usiąść? – zwraca się do Waylanda tym samym tonem co do Taylora. 
Jace robi balona z gumy do żucia.
-Najlepiej do jakieś laski z dużymi cyckami, żebym miał na co popatrzeć, podczas pana nudnej lekcji  – klasa wybucha śmiechem.
Sama się śmieje. Pan Johnson ucisza uczniów . 
-Myślę , że panna Rosie będzie idealna  – mówi.

Z perspektywy Diany

Po męczącej lekcji biologii , idę do szafki. Siedzę z Anselem.  Nic do niego nie mam ,ale jakbym miała już wybrać któregoś z chłopaków byłby to Theo.  Crystal i Jamiego nie było na lekcji. Wiedziałam , że ona coś do niego czuję. 
Theo podchodzi do mnie.
-Jak myślisz , gdzie oni są?
-Pewnie ją wywiózł do lasu – odpowiadam żartobliwym tonem.
-Panno Woodley , kiedy nauczy się pani żartować? – unosi jedną brew.
Walę go łokciem w brzuch. Udaję , że go to zabolała ,ale ja wiem , że nie. 
-Theo, nie ma czasu na zabawy. Dlaczego on się od niej nie odwali?
-Przecież ci mówiłem. Ale jak się w sobie zakochają to co zamierzasz zrobić? Rozdzielić ich?
O tym nie pomyślałam. 
-Musimy zrobić tak ,żeby się w sobie nie zakochali. A zwłaszcza, żeby Crystal nie zakochała się w Jamiem.
-Dobra,ale jak my się w sobie zakochamy? – uśmiecha się.
Żartuje? Patrzę na niego zdziwiona , że w ogóle o to zapytał.
-Obiecaj , że się we mnie nie zakochasz , jasne? – mówię ostrzej niż zamierzałam.
Pierdzielę miłość w takiej sytuacji. Najpierw muszę wszystko poukładać.
Uśmiech znika z twarzy Theo. 
-Dobra – mówi i podaje mi dłoń. 
Uściskuję ją. James ją przebija.
-Umowa stoi – mówię.


Z perspektywy Tiffany

Mam ochotę zapaść się pod ziemie. Jamiego nie ma ,ale jest Liam. Unikam go i udaje , że nic się nie stało. On też nic nie mówi ,ale wiem , że to przeczytał. Liama nie stać na to ,aby sprawić mi przykrość, bardziej boje się Jamiego. Wyciągam z szafki, książkę do angielskiego. Zamyka szafkę i potykam się. Spadłabym , gdyby nie Liam. Trzyma mnie w ramionach. 
Patrzymy sobie w oczy. 
-Napisałaś , ,,powiedz tylko słowo a wpadnę ci w ramiona’’ – uśmiecha się. – Więc jestem. 
Otwieram buzię , żeby coś odpowiedzieć ,ale on ucisza mnie i przybliża się składając na moich ustach delikatny pocałunek.  
-Nie jestem taki zły, na jakiego wyglądam , wiesz? – szepczę mi prosto do ucha.
Tulę się do niego , bardzo mocno. Jest mój. Był i będzie.
Całuje mnie w czoło.
-Zrobisz coś dla mnie? – pyta.
Kiwam głową.
-Zostań moją dziewczyną. Bądź moja teraz i za kilkadziesiąt lat kiedy będę leżał w grobie.
W oczach zbierają mi się łzy szczęścia. Mój Liam. Mój.
-Oczywiście – patrzę mu prosto w oczy. – Będę twoja na wieki. 

Z perspektywy Crystal

Jamie zabrał mnie nad małe jeziorko położone kilka kilometrów od Seattle. Siedzimy na kocu i pijemy pepsi. Przygotował to sobie wszystko na wszelki wypadek. To takie słodkie. 
-Kiedy byłem w gimnazjum i przechodziłem okres buntu, przyjeżdżałem tu i siadałem na trawie patrząc się w wodę. – upija łyk. – To mi pomagało.
Lekko wykrzywiam usta w uśmiech. 
-Jesteś taki tajemniczy – stwierdzam. – Powiesz mi wreszcie co się stało wtedy z twoim nosem? 
Wzdycha.
-Ojciec – rzuca krótko.
Ojciec? myślę. Ma ojca tyrana? Tego się nie spodziewałam..
-Crystal, zmieniam się. Na dobre. Nie chcę być już tym zimny idiotą. 
Kładę głowę na jego ramieniu czym mocno go zaskakuję. Biorę jego dłoń i ściskam ją bardzo mocno. Należy do mnie. On należy do mnie. Dlaczego dopiero teraz sobie to uświadomiłam? 
Jamie ma problemy. Theo odejdź z mojej głowy! 
-Widzę , że się zmieniasz, Jamie  – mówię delikatnie.
Boże myślałam , że ten drań cię omotał. Dzięki Bogu!  
Wzdycham. Diana ma rację. Nie mogę.  Nie chcę się w to wplątywać. Nawet nie wiem co do niego czuję…
Mam już coś powiedzieć ,ale słyszę czyjeś wołanie  z tyłu. Razem z Jamiem odwracamy głowy i widzimy Diane razem z Theo. 
-Wiedziałem , że tu są – mówi Theo do Woodley.
-Crystal, muszę ci coś powiedzieć – Diana bierze głęboki wdech.
-Woodley nie rób tego – rzuca ostro Jamie.
Wstaje. 
-Co się dzieje? – pytam zdenerwowana.
-Jamie ,może ty to powiesz , co? – uśmiecha się sztucznie Woodley.
Serce wali mi jak oszalałe. Zaraz się czegoś dowiem. I to o chłopaku , którym jestem zauroczona. 
Widzę , że Dornan nie ma zamiaru nic mówić. Diana się odzywa.
-Jamie ma problemy z narkotykami. Powinien być na odwyku ,ale uciekł kilka dni temu. Chcesz zadawać się z takim człowiekiem? Crystal, on sprowadzi cię na złą drogę.  
To nic nowego , że ma problemy z narkotykami ,ale był na odwyku? I uciekł?
Biorę swoją torbę.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój! –wrzeszczę i zaczynam biec przed siebie.
-Crystal! – krzyczy za mną Jamie.
Dogadania mnie.
-To stare dzieje. 
-Chcę być sama  – warczę.
Idę zostawiając go z tyłu.
-Odkąd opatrzyłaś mi nos, darzę cię takim cholernie mocnym uczuciem , że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy! – krzyczy.
Zatrzymuje się. 
-Nawet nie wiesz jak na mnie działasz! 
Odwracam się. Dzieli nas co najmniej pięć metrów.  
I teraz właśnie wszystko do mnie dociera. Ja wcale nie jestem nim zainteresowana, zauroczona a na pewno nie zakochana. Chodzi o to , że uratował mi życie. Tylko o to.

xxx

No i mamy kolejny rozdział ;) 
Naprawdę martwi mnie brak komentarzy. 
Mam nadzieje , że to się niedługo zmieni.
Pozdrawiam ♥

#CV


23.01.2015

Rozdział III ,,Bohater''



Dla pewnej Dominik, mojej wiernej fanki ♥

Z perspektywy Margo

Budzę się z ogromnym kacem i bólem głowy. Leże na podłodze w salonie. Świetnie. Wstaje, łapiąc się za głowę. Na kanapie śpi Ansel. Największy kujon w szkole się upił?
Próbuję coś sobie przypomnieć ,ale za nim cokolwiek do mnie dociera widzę jeszcze parę osób, śpiących na podłodze lub w fotelu. Idę do reszty pomieszczeń, przy okazji biorę ibuprom. Z tego co policzyłam w domu jest około siedem osób. Dobrze, że rodzice wracają jutro.
Wracam do salonu. Ansel już się obudził, siedzi na kanapie i lekko się do mnie uśmiecha. Ignoruje to,ale siadam obok niego.
-Pamiętasz coś? - pytam.
Minę ma poważną, jakby chciał ukryć swojego kaca. Wstydzi się , że pierwszy raz tak się nachlał?
-Co masz na myśli?
Dlaczego on musi zadawać te swoje kujońskie pytania?
-Wiesz co się stało, po tym jak Dornan namieszał z tym basenem? - próbuję ukryć irytację.
Chwilę mi się przygląda. Nie no zwariuję! Dlaczego go od razu nie wyrzuciłam, jak przyszedł?
Bo jesteś głupia, Margo karci mnie moja podświadomość.
-Weszłaś z Crystal do domu, potem wróciłaś i zaczęłaś pić tak jak...ja. - odpowiada zakłopotany.
-Boże! Ile ty masz lat, że wstydzisz się tego , że się upiłeś?
Normalnie jak z dzieckiem myślę.
Kończę tę żenującą rozmowę. Idę powoli budzić osoby , które są w moim domu. Elgrot też wstaję i mówi:
-Pomogę ci.
Uśmiecham się leciutko pod nosem, żeby tego nie widział.
Może jednak się co do niego pomyliłam?

Z perspektywy Diany

Siedzę z rodzicami i Amber przy stole i razem jemy śniadanie. Zawsze w weekend tak robimy. Nie wypiłam wczoraj dużo, ledwo jedno piwo. Gdybym wróciła pijana, miałabym szlaban mimo , że jestem pełnoletnia. I bądź tu mądry.
Wszyscy wesoło sobie rozmawiają ,ale ja w głowie mam tylko Crystal i Jamiego. Nie mogę się skupić. Nie chcę , żeby moja najlepsza przyjaciółka zakochała się w kimś tak bezlitosnym. Wczoraj był basen , co będzie w poniedziałek? Dornana stać na wszystko.
Dziękuję za śniadanie i idę do swojego pokoju. Miałam szukać ojca, ale widzę , że teraz trzeba zająć się Crystal. Biorę swojego białego iphona i wybieram numer Theo. Teraz,albo nigdy. Odbiera po drugim sygnale. Po jego głosie wnioskuję , że dopiero wstał. Dziwne , wczoraj nic nie wypił.
-Diana? 
-Cześć. Słuchaj musimy zrobić coś , żeby Crystal nie zakochała się w Jamiem.
-Dians, to niemożliwe. 
-Nazwałeś mnie , Dians?
-No co? Taka ksywa. 
-Wiem , że to ksywa. Zresztą nie ważne, Theuś.
-Nazwałaś mnie, Theuś?
-No co? To taka ksywa.
-Ha ha , bardzo śmieszne.
-Nie umiem pana rozśmieszyć ,panie James?
-Nie, panno Woodley.
-Dobra , mam plan.
-Plan, żeby twoja przyjaciółka uciekała przed uczuciami do Dornana?
-No tak!
-Ale...
-Żadne ale! Wchodzisz w to?
-Zawsze, panno Woodley.
Uśmiecham się sama do siebie i się rozłączam.
Jak na kogoś kto przyjaźnił się z Jamiem , Theo ma świetny charakter.
Jeszcze tylko znaleźć ojca i wszystko będzie dobrze. Będę mogła zająć się swoim życiem.

Z perspektywy Crystal

Jestem ubrana w jednoczęściowy niebieski strój kąpielowy. Po wczorajszym , jeszcze nie mam dość wody. Muszę się orzeźwić i przemyśleć pewne sprawy.
Wchodzę na skocznie. Na basenie nie ma dużo ludzi. Dziwne ,w końcu jest sobota.
Pływam odkąd skończyłam dwa lata. Woda zawsze pomaga oderwać się od rzeczywistości.
Skaczę , dłużej się nie zastanawiając. Wpadam do wody. Uderzam się w głowę. Ból jest niemiłosierny. Próbuję krzyczeć , woda przedostaje się do moich płuc. Krztuszę się. Nie mogę oddychać. To koniec? To nie może być koniec. Przecież potrafię! Potrafię!
Próbuję wydostać się na powierzchnię ,ale robi mi się czarno przed oczami. A jednak koniec.
I , gdy brakuje mi już sił i wiem , że nic nie mogę zrobić, ktoś obejmuje mnie w pasie i wypływa ze mną na powierzchnię. Czuję męską siłę. Otwieram powoli oczy. To Jamie. Uśmiecham się. Mój bohater...

Z perspektywy Jamiego

Wyciągam Crystal z wody i kładę ją powoli na podłogę. Udzielam pierwszej pomocy. Jednak ojciec miał rację. Zawsze może się przydać.
Ludzie zbierają się wokół nas. Ratownika nigdzie nie widać. Dobrze , że tu byłem. Nikt nie reaguję. To takie niedorzeczne. Reed otwiera powieki. Dzięki bogu! Podnosi lekko głowę i muska mnie w policzek.
-Bohater - szepczę i opada.
Zemdlała.

Z perspektywy Rosie

Uczę się w pokoju Crystal. Jej rodzice są w pracy a ona poszła na basen. Nie mogę się otrząsnąć po słowach Jaca. Miałam go za innego człowieka. Co ten Jamie robi z ludzi?
Brzęczy mi w kieszeni. Wyciągam z niej telefon. To Diana. Wzdycham.
-Co tam , mała? 
-Rosie, mam prośbę.
-No dajesz.
-Pogadasz w poniedziałek z Jacem? 
-Po co?
-Popytasz go o plan Dornana!
-A jeśli on nie ma żadnego planu?
-Theo sądzi , że ma.
-Nie pogadam z Jacem. Po tym co mi zrobił? Nigdy.
-Kurde , tu chodzi o Crystal! Rozumiesz?
-Nie będę rozmawiać z Jacem.
-No to weź się z nim jakoś zaprzyjaźń. Zawsze warto. Dla dobra Crystal.
-Nie warto. 
Rozłączam się. Diana mnie wkurza. Crystal sama potrafi o siebie zadbać do jasnej cholery!
Wolałabym oderwać Jaca od Jamiego...i chyba tak zrobię.

Z perspektywy Tiffany

Wczorajsza impreza, chyba wszystkim wywróciła w głowie. A przynajmniej mi. Czasami tęsknię za przyjaźnią z Liamem. Zawsze rozmawiałam z nim o wszystkim. Między nami nie było tematu tabu. Przed oczami ciągle mam nasz pocałunek sprzed kilku miesięcy.
Patrzę na telefon , który leży na moim biurku. Kusi mnie. Tak strasznie mnie kusi...
Biorę go do ręki i zaczynam pisać to co leży mi na sercu:
Pragnę znowu mieć cię przy sobie. Mówić ci o wszystkim i wysłuchiwać twoich rad. Nie mogę zapomnieć naszych spojrzeń w galerii ani pocałunku , który odmienił nam życie. Jesteś takim cholernym dupkiem , że nawet nie masz o tym pojęcia. 
Powiedz tylko słowo a wpadnę ci w ramiona...
Wpatruję się kilka sekund w to co napisałam. Chcę mi się śmiać. To bardziej w stylu Diany...Chcę usunąć to wszystko ,ale przypadkowo wysyłam do dwóch osób. Szlak! Liam i Jamie. Już zaczynam się szykować na totalną zagładę.

Z perspektywy Diany

Do mojego pokoju wchodzi mama. Może czas zacząć mówić jej po imieniu?
-Skarbie, znalazłam ci korepetytora z matematyki o którego kiedyś mnie prosiłaś.
Patrzę na nią zdziwiona.
-To było pół roku temu, jeszcze na początku 3 klasy.
-Nigdy nie jest za późno. - uśmiecha się. - Czeka na dole - mruga i wychodzi.
Zamykam laptopa, którego wcześniej miałam włączonego. Od rana piszę z Theo. Nasz mały plan, powoli rozkwita.
Schodzę na dół. W salonie stoi facet, co najmniej po czterdziestce. Rozpoznaję w nim coś znajomego. Jakbym go kiedyś widziała.
-William - podaje mi dłoń, którą uściskuję.
-Diana - odpowiadam.
Uśmiecha się do mnie szeroko. Zaczynam się bać.
Opowiada mi o korepetycjach. Mówi co będziemy robić i takie tam.
Zaczynamy pierwsze zajęcia.

                                                              
                                                                          Z perspektywy Crystal

Budzi mnie czyjaś głośna rozmowa. Ocieram oczy. Na początku nie wiem, gdzie jestem ,ale powoli moje oczy przyswajają się do otoczenia. To mój pokój. Widzę Jamiego i Rosie , kłócących się.
-Mówiłem , że ją obudzisz - Dornan mierzy wzrokiem Collins potem mnie.
Uśmiecha się. Robię to samo.
Widzę , że mam na sobie bluzę. Pachnie męskimi perfumami. Jest czarna i o wiele za duża. Czy dał mi swoją bluzę? To słodkie. Jestem wilgotna, a pod bluzą mam mój strój.
-Co się stało? - pytam , mimo iż wiem.
Chcę wiedzieć co on tam robił.
-Źle skoczyłaś. Akurat widziałem całe zdarzenie. Masz szczęście , że też pływam. Ratownika nie było więc , gdyby nie ja...
-Już nie udawaj wielkiego bohatera - przerywa mu Rosie , przewracając oczami.
Dornana wzdycha i milczy. Chyba pierwszy raz widzę go trzeźwego.
Do mojego pokoju wpada Teddy , krzycząc , że się obudziłam. Uśmiecham się.
-Rosie , zajmiesz się Teddym? Chcę pogadać z Jamiem. - proszę ją.
Collins kiwa głową i zabiera mojego brata z pokoju. Zostaje sam na sam z Jamiem.
-Jamie, co robiłeś na basenie?
-Mówiłem , pływam. - wzrusza ramionami.
Nie wierzę mu ,ale nie drążę tego tematu dalej.
-Dziękuję za wszystko.
Dornan przybliża się do mnie.
-Ładnie wyglądasz w tej bluzie - uśmiecha się nieśmiało.
Jamie Dornan nieśmiały? Nic mnie już nie zdziwi.
-Możesz ją wziąć - dodaję po chwili.
-Nie mogę , jest twoja.
-Teraz twoja .
-Niech ci będzie - wzdycham.
Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę wbić się w jego usta. Jamie ma problemy. Słowa Theo mnie dobijają.
-Powinnaś wziąć prysznic, żeby zmyć chlor z basenu. Zdążyłem tylko dać ci moją bluzę i zapakować do samochodu. - mówi - Jeśli chcesz mogę ci pomóc - dodaję uśmiechając się szatańsko.
No i wrócił stary Jamie.
Śmieje się.
-Po moim trupie.

xxx

Cześć, mam nadzieję , że rozdział się podoba chociaż trochę mi nie wyszedł. Błędy jak zawsze poprawię potem...
Trochę mi smutno , że nikt nie komentuję no ,ale cóż..mówi się trudno.
Do następnego!

#CV.

18.01.2015

Rozdział II ,,Kolejna ofiara''


Dla osób , które komentują. 

Z perspektywy Crystal

Po szkole od razu udaje się do szpitala na dyżur wolontaryjny. Rosie mnie dzisiaj zaskoczyła. Jace nie jest facetem dla niej a przynajmniej ja tak uważam.  Gapili się na siebie prawie przez cały dzień.  W niektórych momentach już miałam tego dość. Chcę , żeby Rosie była szczęśliwa ,ale nie z nim. Nie z człowiekiem , który zadaje się z Jamiem Dornanem. 
Parkuję na parkingu pod szpitalem i wchodzę do środka. Kłaniam się kilku pielęgniarkom, które znam z widzeniu lub po prostu miałam z nimi do czynienia.  Idę do windy i jadę na 4 piętro a dokładniej na oddział ,,dzieci z nowotworami’’
Dwa lata temu kiedy byłam w pierwszej liceum , miałam sen. Był w nim mój młodszy brat Teddy. Zachorował. Płakałam dniami i nocami. Od tego czasu pragnę pomagać ludziom. Chociaż czuję , że po prostu mam to we krwi i to nie tylko przez ten sen. 
Wchodzę na oddział , kłaniając się ludziom. Idę do gabinetu wolontaryjnego. Nikogo nie ma, więc biorę swoje ubrania i idę ubrać się do toalety dla personelu.  Gotowa idę oznajmić , że już jestem. 
Muszę zająć się dziewczynką z rakiem płuc. Ach. 
-Cześć – witam się z promiennym uśmiechem na twarzy. 
Dziewczyna unosi głowę znad książki i patrzy na mnie pytająco. 
-Jestem wolontariuszką i muszę się tobą zająć – oznajmiam nadal z przyklejonym uśmiechem na twarzy.  – Jak masz na imię? – siadam obok niej.
Wygląda na co najmniej 11 lat. Ale może ma więcej. 
-Mia – odpowiada krótko.
Gdyby się uśmiechnęła wyglądałaby ślicznie. Ma chustę na głowie, jest blada ,ale piękna. 
-Ile masz lat? – nadal pytam. 
Potrzebuję takich informacji. Chcę wiedzieć zupełnie wszystko. Wtedy będę w stanie chodź trochę jej pomóc.
-15 – mówi a ja zamieram.
Piętnaście? Jest tylko trzy lata młodsza ode mnie! A ja głupia dawałam jej co najmniej jedenaście. 
Jest niskiego wzrostu a twarz ma jak jedenastoletnie lub dwunastoletnie dziecko.
-Och – tylko tyle mogę z siebie wydusić.
-Tak wiem, dawałaś mi co najmniej dwanaście. Przywykłam ,ale chcę , żebyś wiedziała , że to rak mnie tak wyżarł. 
Już się nie uśmiecham. 
-Wiesz ja mam osiemnaście ,ale pewnie na tyle nie wyglądam – lekko wykrzywiam usta , próbując znowu się uśmiechnąć. Nie udaje mi się.
-Wyglądasz na co najmniej dwadzieścia. – oznajmia. 
Już chcę coś odpowiedzieć , gdy nagle do sali wpada pielęgniarka. 
-Crystal, jest tu chłopak , który cię szuka. Ma podbity nos i chcę , żebyś mu go opatrzyła. Uczyłam cię jak to robić więc spokojnie dasz sobie radę.
Patrzę na nią nie nadążając. Ja mam komuś opatrzyć nos? Chyba od tego są lekarze…
-No ,ale przecież jestem zwykłą wolontariuszką.
-Ten chłopak mówi , że cię zna i na pewno zrobisz to dobrze. Ja też tak uważam. Bez gadania , chyba lubisz pomagać ludziom, prawda? – unosi brwi.
-Tak – odpowiadam zrezygnowana – Zaraz wracam – szepczę do Mii i wychodzę na korytarz. 
Zamieram po raz kolejny dzisiaj. Na korytarzu stroi Jamie Dornan. Nos krwawi mu bardzo intensywnie. 
-Ale ja nie jestem od opatrywania nosa – zwracam się do Dafne , gdy wychodzi z sali , gdzie leży Mia.
-Słońce – zaczyna.  
Dafne jest po pięćdziesiątce i to dzięki niej się tu dostałam. Jest jakby taką ‘’przywódczynią” wolontariuszek. 
-Pomóż mu. Znasz go prawda? – dokańcza.
-Tak , to moja przyjaciółka ze szkoły – Jamie wtrąca się , puszczając do mnie oczko. 
Mam ochotę przewrócić oczami, albo pokazać mu fucka. Jednak po chwili namysłu tego nie robię, tylko wzdycham. 
-Dobra , pokaż mi ten nos. – mówię zrezygnowana.
Dafne uśmiecha się i szepczę mi do ucha
-Powodzenia. Co za przystojniak!
I odchodzi a ja tym razem przewracam oczami. 
Prowadzę go do gabinetu. Siada na krześle a ja zabieram się za opatrzenie nosa. Uczyłam się tego na stażu wolontaryjnym.
-A więc…co się stało? – pytam wskazując nos.
-Takie tam. Wiesz jak to faceci. – puszcza oczko.
Normalnie jak zaraz nie przestanie to kopnę go w jaja.
-Skąd w ogóle wiedziałeś , że jestem wolontariuszką? – zmieniam temat wiedząc , że i tak nie powie mi co się stało. 
Jamie uśmiecha się i odpowiada.
-Mam znajomości.
Aha przechodzi mi przez myśl.
Opatruję mu nos i mówię:
-Gotowe. Uważaj następnym razem.
-Postaram się.
Sądząc po jego zachowaniu chyba jest trochę naćpany , może nawet pijany. Ale nie sądzę by Dafne to zauważyła.
-A właśnie – mówi – Dzisiaj impra u takiej laski…jaki jej tam? A Margo. No i chce , żebyś ze mną poszła.  
Mam ochotę wybuchnąć śmiechem. 
-Daruj sobie.  Idę sama. 
-No ,ale nalegam. – podchodzi do mnie blisko.
Odpycham go. 
-Idę sama. –powtarzam tym razem ostrzej.
Dornan śmieje się , puszcza oczko i wychodzi.
Dzięki Bogu! I znowu nabiera mnie ochota na kopnięcie go w jaja. ..

Z perspektywy Tiffany

Razem z Rosie jesteśmy na zakupach. Kupujemy sukienki na imprezę. Ja wybrałam sobie niebieską  a Rosie pomarańczową. Stoimy przy kasie.
-Tiff, brakuję mi  pięć dych – mówi Collins przeszukując swój portfel.
Wyciągam swój i patrzę ile mam pieniędzy. Akurat wystarczy na moją i na to , żeby jej pożyczyć. I jeszcze mi zostanie!
-Masz – podaje jej pięćdziesiąt dolarów. 
Patrzy na mnie zdziwiona.
-Przecież mogę odłożyć i wziąć coś innego.
Wzruszam ramionami.
-Bierz bo się obrażę – uśmiecham się. – Kiedyś mi oddasz – dodaje.
Rosie rumieni się i bierze ode mnie pieniądze mówiąc ,,Dzięki’’.
Kupujemy i wychodzimy śmiejąc się.  
Nagle widzę Liama. To mój ,,były’’ przyjaciel. Raz się pracowaliśmy bo sądziłam , że coś do mnie czuje a on sądził , że ja do niego i od tej pory unikamy się. Boję się spojrzeć mu w oczy. 
-Chodźmy w inną stronę – szepczę.
Collins śmieje się i już mamy zawracać , gdy Hawthorne zmierza w nasza stronę. Jeszcze tylko kilka kroków …mam ochotę puścić się pędem i uciec na koniec świata.
-Hej –zaczepia go Rosie.
Zaraz ją palnę w ten pusty łeb!
Liam nie patrzy na Collins , tylko na mnie. Tymi swoimi ślicznymi oczyma…

Z perspektywy Diany

Poszukiwanie ojca jest strasznie skomplikowane. Nie wiem nic nowego, nie mam pojęcia za co mam, się zabrać. Jeśli go znajdę (co jest mało prawdopodobne) co mu powiem? Przecież nawet nie wiem jak wygląda! To się robi śmieszne. 
Siedzę na łóżku. Na kolanach mam laptopa. Włączam facebooka i od razu w oczy rzuca mi się post Margo z dziesięciu minut na którym mnie odznaczyła:
Dzisiaj będzie się działo :D ♥ - z Jamie Dornan, Tiffany Maxwell, Diana Woodley, Crystal Reed, Theo James, Alice Donster, Rosie Collins, Jace Wayland, Taylor Lautner, Lizzy Okel….
Wzdycham i w tym momencie do pokoju wchodzi Amber. 
-Czego chcesz? – warczę. 
-Twój kochaś jest na dole – uśmiecha się żałośnie.
Prycham.
-Co ty znowu wymyśliłaś?
-Theo James , jest w salonie i rozmawia z MOJĄ mamą. – podkreśla słowo ,,moją’’, żeby mnie wkurzyć.
Zaraz, zaraz…Theo James? Co on u licha miałby tu robić? Wyłączam laptopa i kładę go na biurku. Wymijam Amber i schodzę na dół do salonu. 
Faktycznie stoi i rozmawia z mamą. Witam się:
-Cześć .
Theo patrzy na mnie i uśmiecha się.
-Hej – odpowiada a ja się rumienię.
What? Ogarnij się Diana, ogarnij się.
-Co tu robisz? – pytam.
-Mam do ciebie ważną sprawę. Możemy pogadać na osobności? 
Patrzę na mamę , która kiwa głową i idzie do kuchni. Biorę Theo za rękę. (no tak wiem) i prowadzę go do swojego pokoju na piętrze. Gdy otwieram drzwi Amber siedzi przy biurku i buszuje mi w laptopie. Muszę wreszcie założyć hasło.
-Wyjdź! – krzyczę.
Amber zamyka laptop i wychodząc szepczę:
-Suka.
Nie przejmuje się tym. Siadamy na łóżku.
-Więc..co to za sprawa? – zaczynam.
Theo Bierzę głęboki wdech.
-Martwię się o Dornana.
-A co ja mam wspólnego z Jamiem Dornanem , hmm? 
-Ty nic ,ale twoja przyjaciółka Crystal, owszem.
I w tej chwili przypominam sobie ich spojrzenia na stołówce.  Jamie i Crystal? Nic mi nie mówiła.
-Do rzeczy Theo.
-Jamie ma problemy z narkotykami i alkoholem. Wbił sobie do główki  , że co jakiś czas pobawi się dziewczynami. Padło na Reed. Jest jego kolejną ofiarą. Prawdę mówiąc już się z nim nie przyjaźnię ,ale martwię się. Może posunąć się do wszystkiego. Nie chcę , żeby kolejna dziewczyna cierpiała. Co będzie jak Crystal się w nim zakocha? A uwierz mi to bardzo możliwe. 
Próbuję przetrawić każde jego słowo. Crystal nie może wplątać się w to bagno. W bagno z Jamiem. Każdy wie , że ma problemy , Crystal też ,ale jak się w nim zakocha…
Wstaję i wychodzę ze swojego pokoju. Idę do sypialni rodziców po kluczyki do samochodu mamy.  Gdy wracam do pokoju rzucam stanowcze:
-Jedziemy.
-Gdzie?
-Do Dornana.
Z perspektywy Margo

Na moja imprezę powoli schodzą się goście. Mam na sobie czerwona sukienkę i buty na koturnie. Włosy mam rozpuszczone, a makijaż dosyć mocny. Jestem strasznie podekscytowana.  Wynajęłam osoby do cateringu, żeby sama się tym wszystkim nie zajmować. Impreza odbędzie się na powietrzu, koło basenu. Wszystko jest już gotowe.
Moje szczęście nie trwa długo. Widzę jak Ansel zmierza w moją stronę. Czy ten kujon się ode mnie odwali? Może i jest przystojny …chociaż nie! Lepiej wyglądałabym u boku Jamiego Dornana niż Ansela Elgorta. 
-Co ty tu robisz? – wrzeszczę , gdy znajduję się już blisko mnie.
Zatrzymuje się i mierzy mnie wzrokiem.
-Ślicznie wyglądasz – mówi tak jakby nie usłyszał mojego pytania.
-Słyszałeś o co pytałam? Wynoś się stąd! Nie chcę cię tu!
Już chcę się z nim szarpać , gdy nagle podbiegają do nas Rosie i Tiffany. 
-Margo! Uspokój się! – beszta mnie Rosie.
-Ansel nie bierz tego do siebie. Ma okres – mówi Tiffany uśmiechając się.
Czerwienieje się. Ansel odchodzi chichocząc. 
-Okres? – warczę.
Dziewczyny nie odpowiadają tylko odchodzą tak jak Ansel śmiejąc się głośno. 

Z perspektywy Theo

Powiem szczerzę , ze Diana jest świetnym kierowcą. Byliśmy u Jamiego w domu ,ale go nie było. Pewnie szlaja się ze swoimi kolegami. Kiedyś ja też się szlajałem ,ale to stare dzieje.
Parkujemy przed domem Margo. 
-Mam powiedzieć Crystal? – pyta mnie Woodley.
Chwilę się zastanawiam po czym odpowiadam.
-Lepiej nie. Na razie trzeba pogadać z Jamiem.
-Dobra – odpowiada i wysiada auta.
Robię to samo. 
Na imprezie nie ma jeszcze Crystal, ale jest Jamie. Ma puszkę piwa w ręku i śmieje się na cały głos. Wymieniamy spojrzenia z Dianą.  Podchodzimy do niego.
-Jamie w co ty grasz? – zaczynam.
Diana łapie taktykę.
-Właśnie. Chcesz mi przyjaciółkę zranić? Po moim trupie!
Dornan patrzy na nas pytająco.
-Theo widzę , że nasza rozłąka przyjacielska dobrze ci robi. Już sobie znalazłeś dziewczynkę. 
Wkurzam się. Diana się rumieni. Muszę stwierdzić , że jest piękna ,ale teraz to nieważne. 
Ignoruję jego wypowiedź i mówię.
-Crystal nie jest tego warta. 
-Ty masz dziewczynę więc ja też mogę. Zabronisz?
-Ale ty nie potrafisz kochać! – krzyczy Woodley.  
Dornan patrzy na nią i krzywi się.
-Zdziwiłabyś się co potrafię. 
W oddali widzę zmierzającą w naszą stronę Crystal. Ma na sobie czarną obcisłą sukienkę. Jamie ją zauważa i odkłada piwo. Idzie w jej stronę.
Razem z Dianą patrzymy na to widowisko.  Widzę jak Dornan przybliża się do Reed i chcę ją pocałować. Diana kipi.
-Idź coś zrób a nie stoisz jak kołek! – krzyczy. 
Już mam ciętą ripostę na języku ,ale w tej właśnie chwili słyszę krzyki…Jamie niesie Crystal na rękach i biegnie w stronę basenu. A to ci dopiero! 

Z perspektywy Crystal

Trzy minuty temu przyszłam na imprezę  i już jestem mokra. Brawa dla Jamiego Dornana! Dobrze , że potrafię pływać bo w innym razie, zabiłabym go. Oburzona wychodzę z basenu i zaczynam krzyczeć:
-Czy ciebie do reszty pogięło?
Widzę pożerające mnie wzroki. Niektórzy są zdziwieni, inni się śmieją. Margo idzie w stronę basenu. Próbuje wyciągnąć Jamiego. 
-Co wy wyprawiacie do jasnej cholery?
-Zapytaj się pana Dornana – warczę.
Bers wyciąga papierosa z kieszeni i odchodzi. 
Rosie popycha Jamiego i wrzeszczy. Co za fatalna impreza. Wtrąca się Jace , który broni przyjaciela.
-Zostaw go , suko! 
Collins patrzy na niego zszokowana i idzie do Tiffany , która stoi w tłumie. 
Widziałam , że mina jej zrzedła. 
-Na co się gapicie? – warczę do ludzi , którzy zebrali się wokół nas. 
-Chodź się wysuszyć – mówi Margo , która zjawiła się właśnie koło mnie. 
Kiwam głową i wchodzimy do jej willi , żeby się wysuszyć i przebrać.

Z perspektywy Alice

Impreza trwa dopiero godzinę a tyle już się wydarzyło. Idę w stronę dużego stołu gdzie znajdują się babeczki. Nagle potykam się i upadam na kogoś. Szlak! 
Po chwili odkrywam , ze to Taylor. 
-Kurwa co ty robisz? – krzyczy.
Wstaję i strzepuję sukienkę. Próbuję być silna. Przypominają mi się słowa Diany „To cham” i uświadamiam sobie , że ma rację. Bez dłuższego zastanowienia daje mu w twarzy i krzyczę.
-Ty podły chamie! 

Z perspektywy Crystal

Margo pożyczyła mi swoją sukienkę. W prawdziwe jest trochę za mała ,ale to nieważne. Jestem już sucha i gotowa , żeby wrócić na imprezę. 
Dornan, gdy tylko mnie widzi podchodzi.
-Przepraszam. Nie chciałem , żeby tak to wyglądało. – mówi i odchodzi. 
Uśmiecham się lekko. Przynajmniej przeprosił. 
Diana razem z Theo podbiega do mnie.
-Wszystko okej? – pyta Woodley.
Kiwam głową.
-Słuchaj – zaczyna Theo – Jamie ma problemy. Szuka kolejnej ofiary, padło na ciebie. On nie zdaję sobie  z niczego sprawy. 
Zamieram.

xxx
Heejo ♥
jeśli są jakiekolwiek błędy poprawie je później bo teraz nie mam siły. :))
Mam nadzieje , że się podoba. Do następnego skarby! ♥
#CV

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Szablonovo Orbitka