21.02.2015

Rozdział IX ,,Tajemnicza gra''


Dla pewnej niecierpliwej Julii :))

Z perspektywy Crystal

Siedzę zamknięta w pokoju już od dobrej godziny. Mogłabym tak całe życie. Mam ciszę, spokój i nie muszę przejmować się swoimi beznadziejnymi problemami. 
Podnoszę się z łóżka i biorę laptopa. Muszę sobie kupić nowy telefon. Przeszukuje różne strony , gdy słyszę pukanie do drzwi. Boże, niech ona się ode mnie odwali! 
-Mamo, idź sobie! - krzyczę.
Nikt nie odpowiada, tylko nadal wali w moje drzwi. Odkładam urządzenie i otwieram. Przede mną stoi Jace. Nie no, naprawdę? 
-Mogę wejść? - pyta delikatnie.
To coś nowego.
-Jeśli musisz - odpowiadam obojętnie i wpuszczam go do środka.
Jace Wayland w moim domu. Tego się nigdy nie spodziewałam.
-Rosie teraz mieszka u mnie i.... - przerywam mu zaskoczona.
-Rosie, wyprowadziła się ode mnie, żeby mieszkać u ciebie? Aż tak mnie nienawidzi przez Jamiego?
Jace wzrusza ramionami.
-Nie wiem co między wami jest. Naprawdę. To długa historia, Crystal. Może kiedyś ci opowiem. Dasz mi te rzeczy?
Kiwam głową oszołomiona i wyciągam z szafy, wielką torbę z ubraniami Rosie. Podaje ją blondynowi, który uśmiecha się lekko.
-Dzięki - mówi i łapie za klamkę od drzwi.
-Jace?
Odwraca się, żeby na mnie spojrzeć.
-Tak?
-Czy Jamie mnie kocha?
Jego oczy są pełne rozbawienia. 
-Dobra z ciebie dziewczyna. Po prostu daj sobie z nim spokój. Wiem co mówię. On wprowadzi cię w świat...no cóż, może kiedyś sam ci powie. 
W jaki znowu świat? Przecież wiem jaki jest Jamie. Narkoman, alkoholik, buntownik i bóg wie co jeszcze,ale może miłość go zmieni. 
-Coś jeszcze? - pyta, gdy widzi, że nic nie mówię.
-Kim on tak naprawdę jest, Jace?
Jego mina poważnieje. Podchodzi do mnie.
-To dobry człowiek,ale trochę zagubiony. Nie zabronię ci się z nim zadawać,ale uważaj. Jeśli wciągnie cię w tą grę...już z niej nie wyjdziesz. 
W grę? - myślę. Właśnie okazuję się , że ja wcale nie znam tego człowieka. 
-W jaką... - przerywa mi.
-Lepiej z nim pogadaj. Muszę lecieć. Dzięki za rzeczy - puszcza oczko i wychodzi z mojego pokoju.
Zamykam pośpiesznie drzwi na klucz. Włączam facebook'a, na laptopie. Jamie Dornan jest mobile! 
Ja: Hej. Możemy pogadać? :)
Jamie: Crystal, przepraszam za swoje zachowanie. 
Ja: Już nie ważne. To ja przepraszam. Wcale nie chciałam , żebyś mnie pocałował. 
Jamie: Spotkamy się? Crystal, szaleje na twoim punkcie. Tak bardzo mnie kręcisz.
Czytam i nie mogę uwierzyć w to co napisał. Jezu..Jace miał rację.
Jamie: Po prostu się spotkajmy. 
Zmieniam temat.
Ja: Po co byłeś u mnie w domu, dzisiaj rano? 
Jamie: Nie było cię na pierwszej lekcji, więc przyjechałem, żeby z tobą pogadać.
Ja: Ok. Przyjedź o 15. Chcę pojechać do brata no i muszę kupić sobie nowy telefon.
Jamie: Masz pieniądze na telefon?
Ja: Coś tam mam, a co? 
Jamie: Nic, mógłbym ci dać.
Ja: Wiem, że masz pieniądze,ale nie. Dzięki. ;)
Zamykam laptopa. To nie dzieje się naprawdę. Wiem po co jestem mu potrzebna. Chcę mnie zaliczyć! A czego ja mogłam się po nim spodziewać? Jest taki miły i czasami niedostępny, specjalnie. Popierdzielony seksowny drań!

Z perspektywy Diany

Parkuję przed domem swojej przyjaciółki. Theo siedzi na miejscu pasażera, obok mnie. Plan jest prosty: musimy w oczach Crystal, zrobić tak, żeby nigdy więcej nie zadawała się z tym palantem. To bardzo dobra dziewczyna. Nawet aż za dobra. No i to moja przyjaciółka. Muszę obronić ją przed tym idiotą.
-To co jej w końcu powiemy? - pyta mnie Theo.
-Powiemy, że całował się z Margo. 
-Chcesz kłamać?
-A mam inny wybór? - warczę.
-Okej, jak chcesz- unosi ręce w geście obronnym. 
Wychodzimy z samochodu. Dzwonię dzwonkiem. Otwiera mama Crystal, która najwidoczniej gdzieś się wybiera.
-Crystal jest u siebie - mówi i wychodzi z domu.
Patrzymy na nią zdumieni i wzruszamy ramionami. Wchodzimy do środka i idziemy na górę do pokoju Reed. Otwiera z wkurzoną miną. Jest blada, ma podpuchnięte oczy. Jest źle.
-Boże, czego chcecie? 
-Możemy wejść? - pytam delikatnie, żeby jej jeszcze bardziej nie zdenerwować. 
Kiwa niechętnie głową i wpuszcza nas do środka.Na jej łóżku leżą przygotowane ubrania. Jeansy, biała koszulka prześwitująca i jeansowa kurtka. Wybiera się gdzieś?
-Nie chciałam przeszkadzać - mówię wskazując brodą na łóżku.
Crystal wzrusza ramionami.
-Crystal musimy coś ci powiedzieć - zaczyna Theo. 
Uciszam go patrząc wzrokiem mordercy. 
-O co chodzi? - Crystal wygląda na zainteresowaną.
Trudno jest mi ją okłamać. Nie mogę. Dziewczyna uśmiecha się drwiąco.
-Jeśli macie zamiar robić mi kazania na temat Jamiego, to dzięki. Sama potrafię o siebie zadbać.
-Ale... - przerywa mi.
-Teddy jest chory, Diana. Ma białaczkę. Daj mi spokój. 
Otwieram szeroko oczy. Theo robi to samo. Teddy chory? Jak? Dlaczego?
-O mój boże - tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić.
Theo milczy. No to teraz wszystko nam się pokomplikowało. A miało być tak pięknie.
-Diana, Theo, proszę idźcie sobie. Muszę poradzić sobie z tym sama. 
Kiwam głową i łapie za klamkę.
-Diana? 
-Co?
-Przekaż wszystkim, że nie będzie mnie do końca tygodnia.
Wzdycham i razem z Theo wychodzimy z domu Crystal.

Z perspektywy Rosie

Od dzisiaj salon Jaca stał się oficjalnie moim pokojem. Trochę mi głupio za tamtą rozmowę. On myślał, że żartuje, a ja mówiłam całkiem serio. 
-Rosie? - Jace siada obok mnie na kanapie (teraz moim łóżku).
-Poradzę sobie z rozpakowywaniem. Spokojnie.
-Nie o to mi chodzi - patrzę na niego. Widzę w jego oczach cień błysku.
-Więc o co?
Robi mi się gorąco na samą myśl o tym, co chcę mi powiedzieć. Może jednak odebrał moje słowa na poważnie?
-O Crystal.
Emocje opadają. A co ty sobie głupia myślałaś.
-Co z nią? - pytam obojętnie, wracając do rozpakowywania.
-Jej naprawdę zależy na Jamiem. Tylko ona nie wie, że... - urywa.
Znowu przenoszę na niego wzrok. Jego blond włosy opadają na twarz. 
-Że co? - przełykam ślinę.
Jace kręci głową.
-Nie ważne - wstaję i idzie do kuchni.
Częściowo go rozumiem - nie chcę wydać najlepszego przyjaciela. Może to nawet lepiej, żebym nie wiedziała. To nie moja sprawa. Nie mam zamiaru się wtrącać, jednak idę do kuchni i siadam przy blacie.
-Chcesz coś do picia? - pyta wyciągając z szafki dwa niebieskie kubki.
-Herbatę - mówię. - Crystal, jest bezpieczna, prawda? - sama nie wiem po co zadaje takie pytania. 
-Jamie nie jest seryjnym mordercą, Rosie.
-Wiem,ale nie skrzywdzi jej?
-Tego nie byłbym aż tak pewien - odwraca się , żeby na mnie spojrzeć. -On jest...inny.
-Skrzywdzi ją fizycznie?
-I psychicznie - dodaje żartobliwym tonem.
-To nie jest śmieszne, Jace! - krzyczę i podchodzę do niego. -Masz mu wybić wszystko z głowy, jasne? - grożę mu palcem.
-Ile słodzisz? - zmienia temat, uśmiechając się.
-Dwie łyżeczki - uśmiecham się sztucznie.

Z perspektywy Crystal

O równej 15, Jamie podjeżdża pod mój dom motorem. Wychodzę i zamykam drzwi na klucz. Dornan opiera się o motor, uśmiechając się szeroko na mój widok. Jednak sądzę, że na widok mojej prześwitującej bluzki z której śmiało widać, mój biały stanik.
-Witam panno Reed - całuje wierzch mojej dłoni.
Panno Reed? Od kiedy do siebie tak mówimy? Na miłość boską, w co on gra?
-Podwieziesz mnie do sklepu Apple?
Krzywi się.
-Chcesz kupić iphon'a? Masz pieniądze?
Skąd takie pytania? 
-Czy ty siebie słyszysz, Jamie? Co cię to obchodzi? -warczę.
Dornan wzdryga się. Chyba moje słowa go zabolały. No i dobrze!
-Wiem jaką masz teraz sytuację, chcę ci po prostu pomóc. To źle?
Trochę się uspokajam.
-Przepraszam. 
-Spoko. Przywykłem do twojego mocnego charakterku - śmieje się.
Sama mam ochotę się wreszcie uśmiechnąć,ale, gdy widzę zmierzającego w naszą stronę Christiana, od razu się powstrzymuję. Jamie plus Christian równa się mieszanka wybuchowa. Co on tu robi?
-Cześć - podchodzi i całuje mnie w policzek.
Jamie patrzy na mnie pytająco i zakłada ręce na piersi. Udaję twardziela. O boże.
-Christian to Jamie. Jamie poznaj Christiana - przedstawiam ich sobie. 
Podają sobie ręce. 
-Co tu robisz, Christian? Mówiłam, że zadzwonię.
-Wiem,ale bałem się o ciebie. To twój chłopak? - szepczę.
-Nie, przyjaciel. Podwiezie mnie do szpitala i takie tam - odpowiadam również szeptem.
Dornan udaję znudzonego. 
-No dobrze. To pozdrów brata. Wpadnę jutro - przytula mnie i odchodzi rzucając do Jamiego ostre ,,pa''
-To twój chłopak? - pyta Jamie, gdy Christian się oddala.
-Nie! - krzyczę. -Przyjaciel z gimnazjum. 
Widzę na jego twarzy wymalowaną ulgę.
-Wiesz jakbym miała chłopaka, to uwierz dałabym sobie z tobą spokój - mówię całkiem poważnie. 
Jamie unosi brwi,ale nic nie mówi.
-To jedziemy? - przerywam tą niezręczną ciszę.
-Najpierw chcę, żebyśmy sobie coś wyjaśnili. 
Przewracam oczami.
-Co chcesz wyjaśniać?
Jamie tradycyjnie się do mnie przybliża. Moje serce zaczyna coraz szybciej pulsować. Odpływam, patrząc w jego oczy. Ten facet strasznie na mnie działa. Z jednej strony mam ochotę go zabić a z drugiej być z nim. Chociaż...czy to tak naprawdę jest miłość? A może tylko tymczasowe uczucie?
-Pocałowałbym cię,ale tego nie zrobię - mówi cicho, zachrypniętym głosem.
Odsuwam się momentalnie. 
-O co ci chodzi? - pytam cicho.
Jamie przeczesuje swoje włosy. Jest mu ciężko. Ten człowiek skrywa tyle niewyjaśnionych tajemnic...
-Jeśli cię pocałuje,zakochasz się we mnie jeszcze bardziej.
No nie tego już za wiele!
-Co ty wygadujesz? Zakocham się jeszcze bardziej? A już jestem zakochana?
-Szalejesz na moim punkcie, Crystal. I taka jest prawda.

xxx

Rozdział nudy, nijaki, beznadziejnie napisany itp.itd.
Tak, to najgorszy rozdział jaki tu do tej pory napisałam.
Jamie taki dziwny mi wyszedł. Masz pieniądze xddddd
NIE ODPOWIADAM ZA UTRACENIE WZROKU.
Naprawdę.
Pozdrawiam i życzcie mi duuużo weny bo się przyda! <3

#CV.


1 komentarz:

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)) Dla ciebie to nic a dla mnie bardzo wiele ♥

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Szablonovo Orbitka